20140614

Estetyczny to minimalistyczny

Maksymalnie 3 rodzaje czcionek na stronie to dobra zasada. My, nastoletni blogerzy, projektanci internetowej estetyki, mimo, że dopiero odrośliśmy od ziemi, poruszamy się w internecie już tyle czasu, że wiemy co robić, żeby 'sprzedać' nasz 'design'. Musi być biało, elegancko, nowocześnie - nie chcemy być przecież kojarzeni z naszymi pierwszymi stronami doprowadzającymi do oczopląsu przez nadmiar mrugających gifów i kopiowanych skryptów odliczających dni do wakacji; albo z nowymi w internetach, którzy dopiero co nauczyli się dodawać gradienty i te gadżety. Nie powinno się bawić konwencją, przeładowywać, oddziaływać za mocno na adresata wyglądem, jak to w życiu. Nie powinno się, jeśli się nie umie.

Minimalizm króluje, ale nie jest już oznaką wysokiej formy i wyrafinowanego gustu. Jest na to za prosty, zbyt wielu zna jego złote zasady. Responsywne, przejrzyste, spójne, minimalistyczne - to wystarczy, żeby miejsce w internecie było ładne, ale żeby zasługiwało na wyróżnienie za wygląd już niestety nie. 'Kafelki', model 'czerń, biel i jeden kolor'(wypowiadałam się o nim bardzo ciepło w zeszłym roku; zeszłym roku, a Wy nadal to macie) mają wszyscy, nic odkrywczego.
Content is a king. Odciąganie uwagi od treści nie jest pożądane. Czyżby? Czy nie po tworzyć ikonkę prowadzącą do naszego facebooka/instagrama, żeby ktoś w nią kliknął? Czy nie po to kreśliliśmy w męczarniach te parę słów o sobie, żeby ktoś wszedł w tę zakładkę? Nie jest to może najbardziej istotna część strony, ale nie przesadzajmy w drugą stronę ukrywając ją.
Gusta ewoluują, tak samo jak muzykę wybieramy coraz inną po przesłuchaniu coraz większej liczby utworów, tak po zobaczeniu określonej liczby rzeczy ładnych na inne szczegóły zwracamy uwagę i za najpiękniejsze uważamy. Żeby nie być gołosłowną zachęcam do badań socjologii muzyki - to się dzieje i to nie tylko przez uszy, wszystko w końcu spotyka się w mózgu.

Trochę czasu minęło od tekstu, gdzie wychwalałam pod niebiosa wszystko, co tu teraz degraduję.  Musimy uaktualniać i łamać bezpieczne zasady, bo jesteśmy kontrkulturą - różną od mas zatykających oczy i uszy 'Faktem', na wyższym poziomie, artystyczną i intelektualistyczną bohemą, młodymi tego świata. Nie nazywamy siebie hipsterami i nie do końca nudzi nas to, co przeszło do mainstreamu, ale podziwiamy to, czego główna fala jeszcze nie obejmuje.

20140316

'MAMY PUCHAR!!!'

Puchar jak puchar, zupełnie tak samo - takimi samymi słowami, wielkimi literami, z ilością wykrzykników podkreślającą buzującą egzaltację - chłopcy informują o kolejnym wysokim zwycięstwie Pogoni, medalu olimpijskim, zwycięstwie na dużej skoczni. Ale mimo, że w pierwszych chwilach musiałam bardzo energicznie przewijać aktualności na facebooku, żeby znaleźć zdjęcie kota niezwiązanego akurat z IEM, o tym międzynarodowym, prestiżowym osiągnięciu polskich sportowców nie huczą wiadomości, nie ma nawet wzmianki w dolnym pasku żadnego z czołowych programów informacyjnych. A zrobiliśmy potop, rozgromiliśmy szwedów 2:0! I nie możecie powiedzieć, że to się nie liczy, jeśli mówilibyście o potopie przy miażdżącym zwycięstwie biało-czerwonych w piłkę kopaną.

20140225

Polska przeprasza za Glamour

Ogłupiające zdaniem niektórych kolorowe pisemko, które na co dzień możemy lubić za ładne zdjęcia i pewnego rodzaju wiedzę specjalistyczną(osadzoną w temacie - moda), podejmuje ważny, aktualny temat. Na swój sposób, w formie felietonu, przez pryzmat przedmiotu zainteresowania czytelników, z punktu widzenia młodej fashionistki - kogoś podobnie nam zupełnie nie przygotowanego na sytuacje kryzysowe, co postanowiła w tekście wyrazić. Skądinąd tekst mi się w wielu momentach podobał.
'To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że zapach spalonej gumy nie jest wcale nutą w ekstrawaganckich, niszowych perfumach' - rzadziej przytaczane pierwsze zdanie artykułu. Nosz piękne, jak zresztą cały pierwszy akapit, nienapiętnowany jeszcze infantylnymi wstawkami, jak ta, cytowana znacznie częściej o zdjęciach podczas rozdawania gryki. Po wstępie tekst zakrawa na ciętą krytykę społeczeństwa konsumpcyjnego i bohemy, nieprzygotowanych na realne zagrożenie, ale moim zdaniem nic nie szkodzi, że nim nie jest! Zamiast tworzonej za, a jakże, biurkiem w ciepłej redakcji, naszpikowanej ironią pisaniny dostajemy kawał prawdziwej relacji, z autentycznymi odczuciami(mimo, że większość myśli możemy sklasyfikować jako infantylne czy po prostu głupie; zrzućmy to na kark niedoświadczenia). Ach, na stos człowieka, którym są współczesne, wygodnickie nastolatki. Nie urodziły się z karabinem, co mogą wiedzieć o wojnie, która się dzieje w ich kraju?!